środa, 23 lipca 2014

Relacji nigdy za wiele. Tym razem od samego założyciela i organizatora Małopolskich SP.

Wrażenia z II spotkania StreetPassowego w Krakowie, okiem Kryspina "Rayosa" - założyciela i ogranizatora MPSP.

9:00 – budzę się w rodzinnym domu, ze świadomością, że za trochę ponad godzinę, muszę jechać na dworzec PKP z TV pod pachą i z rowerem w drugiej łapie. Uroczo. Ale nie! To nie wszystko! Jak tylko wrócę, będę miał chwilę na ogarnięcie się i wszystkiego i trzeba będzie wyruszyć do SELECT, bo przecież II Spotkanie Małopolskich StreetPassów będzie dziś! Ta świadomość dodała mi trochę siły i otuchy.

Nie przedłużając, dotarłem do akademika, ogarnąłem siebie, ogarnąłem stuff, zdążyłem nawet chwilkę przetestować nowy TV. Przyszła moja dziewczyna, razem na spokojnie zapakowaliśmy nagrody, całą resztę (wydawało nam się) rzeczy i wyruszyliśmy na piechotkę do pubu. Na miejscu ogarnąłem salkę, podpiąłem konsole, poustawiałem rzeczy itd. Itp. Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi i po chwili ukazali się nasi pierwsi goście – Przedstawiciele Górnośląskich StreetPassów w postacie Szpadla, Fatu Mario oraz Krzyśka (wybacz, nie pamiętam nicka ;_;), oraz Moczan i Chmurka, ludzie z M3DC. Po obowiązkowym przywitaniu, goście rozsiedli się na Sali i długo nie trzeba było czekać, żeby Smash zaczął się kręcić w napędzie GameCube’a… Cóż, trening to podstawa.

W międzyczasie ja prowadziłem zapisy na turniej Mario Kart 7 oraz Trójbój Mario, ludzie, pomimo tego, że do oficjalnego rozpoczęcia spotkania było ponad pół godziny, zaczęli tłumnie przybywać. Zorientowałem się, że zapomniałem kodów do darmowego Magmara/Electabuzza do Pokemon X/Y, ale zobowiązałem się podesłać kod drogą elektroniczną każdemu chętnemu. Skaza na moim honorze… Zielone Światełko nie przestawało gasnąć, puzzli ciągle przybywało, potworki uginały się pod naporem zmasowanego ataku Mii. Serce mi się radowało jak tak oglądałem tą szybko powiększającą się grupkę zapaleńców. Znalazło się też i paru skromnych ludzi, którzy trzymali się na boku. Początkowo myślałem, że to zwykli klienci lokalu, z błędu zostałem wyprowadzony dopiero, gdy zauważyłem w ich rękach 3DSy. Cóż, można i tak spędzać spotkanie! Ludzie rozmawiali ze sobą, ekipa ze Śląska dalej grała w Smasha, dołączyli do nich Szymbar i… młody Szymbar, którzy przyjechali do nas aż z Ciechanowa (powitanie było tak radujące serce, że aż sam miałem ochotę wskoczyć w tę obejmującą się grupkę znajomych!).

O godzinie 18 zamknąłem zapisy do Mario Kart 7, w sumie wzięło w nim udział, razem ze mną 12 osób. Podzieliłem grupkę na 2 grupy po 6 osób, z każdej przechodziła pierwsza czwórka, w kolejnym etapie obie czwórki zmierzały się ze sobą, by wyłonić finalną czwórkę. O 18:15 rozpocząłem turniej, oczywiście emocji nie było końca, ale co nikogo w gruncie rzeczy nie dziwiło, Moczan dość jednoznacznie pokazywał co to znaczy umieć grać w MK7. Osobiście odpadłem na drugim etapie (nigdy tak źle mi w Mario Kart nie szło, pewnie wina um… soczków ;D). 

Gdy turniej się rozgrywał, a ja miałem wolny czas, podłączyłem do TV starego dobrego PEGASUSa. Po paru problemach technicznych, udało mi się go uruchomić, znaleźć cartridge’a o wszystko mówiącej nazwie 68 in 1 (tak naprawdę było tylko 50 parę! KŁAMCY!), gdzie był Super Mario Bros i z powrotem przepiąć GCN bo ludzie domagali się Smasha. Turniej trwał dalej, ludzie rozmawiali, grali na 3DSach, na Wii przy barze, atmosfera była iście rodzinna. Po 19 turniej się zakończył. Po ustaleniu tego kto wygrał, wyszedłem na chwilkę na bar, by wziąć nagrody. Niepewny swojej ręki poprosiłem moją dziewczynę o wypisanie odpowiednich nicków na teczkach z nagrodami, po czym nastąpiło ich rozdanie. Wyniki? Pierwsze miejsce – Moczan, zgarnął złoty puchar (koralikowy) + koszulkę z 3DS, drugie miejsce – Szymbar, wygrał srebrny puchar (koralikowy) + smycz z Mario Kart 8 + magnesy z Mario Kart 8, a trzecie miejsce zajęła Chmurka zgarniając tym samym koralikowy brązowy puchar oraz smycz z Mario Kart 8.

W końcu była chwila przerwy, ludzie mieli około 45 minut wolnego czasu, więc był to idealny czas na zdjęcie grupowe, partyjkę w Monster Hunter 3 Ultimate czy szalone wyścigi w Sonic Lost Worlds. Przed zamknięciem zapisów zjawił się Gurgie ze znajomymi, razem z Farlenem zapisali się na Trójbój. Starałem się oczywiście nadal ogarniać wszystkich i wszystko, podchodziłem, kiedy mogłem do ludzi, pytałem czy wszystko ok, ot – taka zwykła robota organizatora. Stres mi zaczął w końcu powoli mijać, zbliżała się godzina 20:15, więc zakrzyknąłem ludzi do rozpoczęcia Trójboju Mario.

W sumie udział w nim wzięło 15 osób Podpiąłem PEGASUSa, odpaliłem Super Mario Bros. wręczyłem pada Moczanowi (był pierwszy na liście), odpaliłem stoper i… po 4 sekundach z hakiem zatrzymałem czas. Moczan pobił wszelkie rekordy, ginąc w absurdalnym tempie na pierwszym Goombie. Gratuluję talentu! Dalej ludziom nie szło lepiej, konkurencja z „kto najszybciej przejdzie levele 1-1 do 1-4” zamieniła się w „kto najdalej dojdzie”. Emocji i śmiechów nie było końca, zdarzały się emocjonujące sytuacje. Pokonać Koopę udało się tylko 2 uczestnikom – Royowi oraz naszemu zagranicznemu gościowi, którego imienia niestety nie pamiętam… Gdy już wszyscy zagrali (ja z gracją baletnicy przeleciałem jak burza level 1-1, by zginąć jak noob w 1-2 …) zarządziłem chwilę przerwy, by podliczyć punkty.

Po około 15 minutach rozpoczęliśmy turniej w Smash Bros. Melee, którego zasady nie do końca wszystkim odpowiadały. Za radą Moczana, rozgrywka była przeprowadzona w systemie Swiss, dzięki czemu każdy zagrał po 3 walki, niezależnie od tego, czy przegrywał, czy nie. Emocje były jeszcze większe, śmiechy tym większe im większe wygibasy Szymbara do muzyki z gry, a skupienie wręcz wyczuwalne. Kilka remisów musiało zostać rozstrzygniętych w trybie Sudden Death, co przysporzyło tylko emocji. W końcu i ta część się zakończyła, jeśli dobrze pamiętam, wygrał Moczan. Kolejna przerwa, na kolejne podliczanie punktów, krótkie przepięcie kabli i zaczynamy ostatni etap trójboju, dość mocno skrócony, ze względu na już późną porę

Baloon Battle na SkyScraper w Mario Kart 64. Wyrobione pady skutecznie utrudniały grę, jednak nie powodowały one frustracji, wręcz przeciwnie, kuriozalnych sytuacji i ponownie, śmiechów, nie było końca. Oczywiście musiałem odbyć obowiązkową kłótnię, padło na Chmurkę. O co poszło? O … cofanie. Z uporem maniaka twierdziłem, że w tej części cofać się NIE DA, a Magda twierdziła, że ona cofała i już. Eh, kobiety… najgorsze jest to, że miała racje, sam posiadłem tę tajemną wiedzę podczas mojej kolejki. Zwracam honor Chmurka, w Mario Kart 64 da się cofać.

Gdy turniej się zakończył, podliczyłem punkty. Wyszło na to, że o trzecie miejsce na podium muszą walczyć ze sobą Farlen oraz brat Szymbara – Maciej. Dogrywką w tym wypadku było przejście na czas levelu 1-1 w SMB. Więc ponownie przepiąłem konsolę, dałem pada do ręki Farlenowi i czekaliśmy na wynik. Tym razem nie mierzyłem czasu stoperem, by wyniki były maksymalnie wiarygodne, sugerowaliśmy się sekundnikiem w grze. Wygrał Farlen o 3 mariosekundy. Wiwaty, brawa, gratulacje, wszystko super, ale niestety musiałem opuścić pomieszczenie, by wziąć nagrody. Tutaj mały problem, nie mogłem znaleźć ostatniej smyczy z Mario Kart 8. W końcu zguba się znalazła, ale zwodnicy tak bardzo znudzili się czekaniem na mnie, że gdy ja wróciłem do sali, nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi gdyż wszyscy byli skupieni na… Super Smash Bros. Melee. Serio ludzie, przynoszę wam 100 zł prawie, że do łapy, a wy gracie w gierki. Nintendo byłoby z was dumne, tak jak i ja byłem! Cierpliwie poczekałem aż Moczan skończy interesujący mecz z Farlenem i rozdałem zwycięzcom nagrody. Pierwsze miejsce – Szymbar, zgarnął bon o wartości 100 złotych oraz koszulkę z 3DS, drugie miejsce – Moczan, zgarnął drugą już tego dnia koszulkę, trzecie miejsce – Farlen – wygrał smycz z Mario Kart 8 oraz magnesy z Paper Mario: Sticker Star.

Wymieniłem jeszcze parę słów z rodzicami Szymbara, z uczestnikami spotkania. Wszyscy zaczęli się zbierać, gdy już wyszli, posprzątałem trochę salę, pogadałem chwilę z Moniką i by już więcej nie męczyć mojej dziewczyny, wyszliśmy z lokalu. Po drodze do mieszkania złapałem jeszcze 7 Street Passów (grupa anglików + meksykanin). W końcu zmęczony ale i zadowolony, poszedłem spać około 2 w nocy. To był dobry dzień.

Czy spotkanie było udane! BYŁO BARDZO, BARDZO, BARDZO UDANE! Cała masa ciepłych słów, gratulacji, podziękowań przez następne 2 dni sprawiały, że ciągle miałem uśmiech na twarzy i czułem się dumny i zadowolony z tego, że udało mi się wszystko sprawnie (w miarę) poprowadzić i zorganizować. Dziękuję jeszcze raz serdecznie wszystkim za przybycie, za udział w turniejach, za światełka, za uśmiechy, za uściski, za WSZYSTKO! Jesteście najlepsi i liczę na Waszą obecność na kolejnym spotkaniu!

Chciałbym jeszcze oczywiście podziękować Conquest Entertainment A.S. za zasponsorowanie większości nagród w obu turniejach i za całą masę przedmiotów promocyjnych
Last but not least, SELECT – Ogromne dzięki za ponowne udostępnienie lokalu dla tak zwariowanej paczki osób, za piernika, za zdjęcia, za przyglądanie się i branie udziału w całym evencie! Jesteście mega, Monia – jesteś cudowna! Rodzinna atmosfera StreetPassów i Nintendo + domowy klimat SELECT to iście rajska kombinacja! Dzięki wielkie mordki i do następnego!

Cheers, Rayos

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz